#3 „Sny na jawie”
Rankiem podczas śniadania trójka dziewczyn spotkała się przy stole, by ostatecznie zakończyć wydarzenia z zeszłego wieczoru. Ostatnim krokiem było zwrócenie ptasiego podręcznika do szkolnej biblioteki. Skoro Natasha ją wypożyczyła, to i ona musiała być tą, która ją zwróci. Tuż przed dzwonkami wzywającymi na kolację, Natasha udała się do skrzydła bibliotecznego. Było przeogromne miejsce, które zajmowało zdecydowaną większość budynku i było drugą największą biblioteką w tej części Magicznego Wymiaru - zaraz po bibliotece Pałacu Solarii. Alfejska słynęła z niezwykłego systemu zabezpieczeń, który zapobiegał przez zalaniem, spaleniem czy innego rodzaju uszkodzeniem książek. Całe życie na opiekę tą ogromną przestrzenią wiedzy poświęciła jedna z niegdyś najmądrzejszych uczennic Alfei - pani Barbatea. Ta obecnie średniego wieku kobieta wzrok miała już nienajlepszy, za to słuch idealny niczym u muzyka, co umożliwiało jej wychwycić najmniejszy niedopuszczalny decybel dźwięku. Opiekunka biblioteki nigdy nie opuszcza swojego stanowiska, od kiedy zaczęła uczyć się na błędach z przeszłości, gdy pod jej nieobecność działy się straszne rzeczy. Raz, kiedy Barbatea zostawiła bibliotekę pod okiem wróżki Concordy, wiedźmy Trix włamały się i ukradły strzegącą przez nią część Kodeksu. Drugim razem jedna z czarodziejek ze słynnego klubu Winx - Tecna - po zamianie w robota próbowała zdewastować całą bibliotekę. Od tego momentu opiekunka przysięgła sobie nigdy nie opuszczać stanowiska pracy. Natasha była tego dnia ostatnią odwiedzającą bibliotekę. Do Alfei niedawno zjechały nowe zapasy książek, więc Barbatea miała pełne ręce roboty i wyjątkowo poprosiła młodą uczennicę, aby odłożyła książkę we wskazane przez nią miejsce. Czarodziejka wezwała magiczną windę i zaczęła poszukiwania odpowiedniego regału. Po tej wizycie Natasza będzie do końca życia doceniała oddanie pani Barbatei. Korytarz biblioteczny wydawał się być nieskończenie długi, a ptasi podręcznik ulokowany miał zostać na samym jego końcu, na przedostatnim regale. Im głębiej w sieć regałów tym mniej światła padało na drogę, ale nieugięta czarodziejka dotarła do końca korytarza pokrytego półmrokiem. Mimo całego zamieszania ze światłem, panował w tym miejscu idealny porządek, ani grama kurzu na książkach, jakby dopiero kilka minut temu ktoś przeleciał w tym miejscu miotełką do czyszczenia farfocli mając przy tym zawiązane oczy - coś niebywałego! Nietrudno było odnaleźć jedno wgłębienie wśród idealnego rzędu książek. Gdy Natasha nachyliła się, by włożyć książkę na miejsce, jej oczom ukazał się tajemniczy symbol wyryty na wewnętrznej, drewnianej ściance półki. Wzór wydawał się być wgłębiony, więc Natasha chciała dotknąć go, by lepiej wyczuć jego kształt. Gdy tylko koniuszki jej palców przejechały po fragmencie symbolu, z jego wyrycia błysnęła łuna światła, która na chwilę oślepiła dziewczynę. Zachwiała się i upadła z hukiem na dywanik powlekający podłogę, a ciężar jej ciała wywołał delikatny impuls, który wstrząsnął regałem. Z góry, niczym pióro, zaczął zamaszyście spadać przyżółknięty papier przypominający starą kopertę. Przerażona Natasha, cisnęła kopertę w kieszeń, książkę z impetem odłożyła na półkę i z prędkością geparda wybiegła z biblioteki, by opowiedzieć wszystko swoim przyjaciółkom.
- Ha ha! - zaśmiała się radośnie Penny - nasza nietoperzyca boi się światła?
- Ciekawe, czy na moim miejscu też byłoby Ci teraz do śmiechu - warknęła poirytowana Natasza.
- Dziewczyny, spokojnie... nie trzeba się unosić Nataszo, a ty Penny powstrzymaj chodź na moment swoją ironię - zaczęła Luna. Musimy połączyć fakty! Gdy upadłaś, to z góry spadła koperta, tak?
- Tak
- No to gdzie ona jest? - wtrąciła się Penny.
Natasha włożyła dłoń do kieszeni i z jej wnętrza wyjęła starą kopertę. Była pozbawiona zarówno adresata, jak i odbiorcy. Szybkim ruchem odchyliła składkę i dziewczynom ukazał się list. Nie były to pozdrowienia z wakacji, ani zaproszenie na bal. Był to dziwny i niezrozumiały dla całej trójki tekst:
"Kiedy słońce połyskuje, jego blask oświetla rzeczywistość.
Tam, gdzie cień rozpuszcza swoje korzenie, nie zawsze króluje zło.
Pozwól sobie zanurzyć się w odmęty ciemności, zaprzyjaźnij się z żywiołami,
tam odnajdziesz to, co pożąda każdy.
Lecz nie bądź zachłanny, to odrzuca i przyciąga zło..."
Tekst zdawał się być dłuższy, lecz jego dalsza część została oderwana. Był to sygnał, że wskazówka nie jest kompletna. Dziewczyny intrygował fakt, kto przed nimi dotarł do tego listu i dlaczego pozostawił tam tylko jego jedną część?
- "(...)to co pożąda każdy.", czyli to na pewno jakiś skarb, w sumie każdy ma coś co pożąda... bogactwo, sława, nieskończona moc - zaczęła Natasza.
- Nie bardzo rozumiem, co autor miał na myśli... nie dziwi was fakt, że jakiś sekretny skarb, leży gdzieś sobie, a informacje o jego istnieniu są schowane w naszej bibliotece? I to jeszcze w takim miejscu? - zapytała Penny.
Słowa Penny wydawały się zgasić wszelaki temperament u reszty przyjaciółek. To była bardzo dziwna i pełna tajemnic wskazówka. Nie wiadomo czego dotyczyła, nie wiadomo dla kogo była utworzona. Zaczęła się wielka dyskusja, która trwała do późnych godzin wieczornych, dziewczęta odzyskały zapał i przed nowym wyzwaniem uruchomiły dodatkowe zasoby szarych komórek, by zdołać rozszyfrować, jak najwięcej. W końcu doszły do tego, że słońce symbolizowało dobro, życie i światłość, natomiast Luna wytłumaczyła przyjaciółkom, że księżyc nigdy nie był odwrotnością słońca. Mimo, że cechował go cień i życie w półmroku to nigdy nie przejawiał zła. Penny zmęczona rozmyślaniem o symbolice zaczęła powoli ziewać, a koleją rzeczy zaraziła tym pozostałą dwójkę. Natasha schowała list do torby i cała trójka zaczęła szykować się do spania. Rankiem miały zająć się dalszym rozszyfrowywaniem tajemniczego listu. Zasady były proste - żaden z nauczycieli nie mógł się dowiedzieć o ich znalezisku!
Poranne śniadanie minęło bardzo szybko, ale to normalna kolej rzeczy, bo gdy w pokoju czeka na nas niespodzianka, to nic nie zdoła zatrzymać nas na dłużej od jej rozwikłania. Z powodu drobnego przeziębienia profesor DuFour, Penny i Luna postanowiły wymknąć się do biblioteki i zbadać tajemniczy regał, który oślepił Nataszę. Barbatea wskazała dziewczynom alejkę, w którą muszą się udać i poprosiła je o szybkie uporanie się ze swoją sprawą, ponieważ sterta nowych książek do wprowadzenia zdawała się w ogóle nie maleć. Korytarz zaczął robić się coraz ciemniejszy, a Penny coraz bardziej przerażona - w każdym razie, nie było to nic dziwnego, dziewczyna wychowana na planecie oblanej słońcem zbytnio nie przepadała za mrocznymi miejscami. I tak przed obiema dziewczynami ukazał się wielki i mosiężny regał, na którego szczycie stała wypożyczona wcześniej księga. Penny jednym pstryknięciem wyczarowała drobną kulę zoto-różowego światła, a Luna starała się w wyciągnąć książkę z regału. Po udanej wspinaczce obie dziewczyny stanęły na palcach i tuż za nimi wzleciała drobna świetlna kula. Oświetlone wnętrze regału odkryło przed dziewczynami symbol, który zeszłego wieczoru dotknęła Natasza. W regale wyryty zostało coś na wzór owalu, a w jego połowie było dodatkowe wgłębienie, całość przypominała słońce z wyrytym wzorem księżyca w kształcie sierpa. Dziewczyny co chwilę patrzyły to na siebie, to na wyrycie.
- Okej. Mamy słońce z wyrytym księżycem - oznajmiła krótko Penny
- Zauważyłam właśnie, tylko co to może oznaczać? - zapytała Natasza
- Jeju... ty nic nie kumasz? - Penny wyciągnęła dłoń w kierunku wyrycia - tutaj, to kółeczko jest symbolem słońca, a ten rogalik wyryty jeszcze głębiej to księż...
W tym momencie Penny delikatnie musnęła księżycową część symbolu i blask oślepił obie dziewczyny, zachwiały się i z hukiem upadły na ziemię. To nie było najmiększe lądowanie. Luna chwyciła Penny, aby pomóc jej wstać. Obie dziewczyny ponownie stanęły na palcach stóp i zaczęły wpatrywać się w rycinę. Luna wyciągnęła dłoń i chciała musnąć księżycową część.
- Zwariowałaś?! - Penny gwałtownie złapała Lunę za dłoń - Nie mogłaś mnie ostrzec? Drugi raz nie zamierzam upaść - puściła dłoń Luny i odsunęła się na dwa szerokie kroki czekając, aż fioletowo-szary mundurek ponownie runie z impetem o biblioteczny dywan. Luna wywróciła oczami i ponownie wsunęła dłoń w głąb regału, wzięła głęboki oddech i koniuszkiem palca musnęła księżycowe zagłębienie. W tym samym monecie Penny zacisnęła mocno powieki, zatkała palcami uszy i lekko zgięta obróciła się nie mogąc patrzeć na upadek koleżanki. Po chwili wyjęła palce z uszu, wyprostowała się i zaczęła przecierać oczy ze zdumienia. Natasza dalej wciąż stała na palcach, ale delikatna chmura z kurzu powili ginąć w mroku opadała na dywan. Przed Penny i Natashą osunął się regał, który niczym pchnięty do tyłu przesunął się w lewo i ukrył za sąsiednim, a ich oczom ukazało się tajemnicze przejście prowadzące w głąb mrocznego, skrywającego jakąś tajemnice korytarzu.
- Idziesz pierwsza! - wykrzyczała za wczas Penny - Ale żeby nie było, ja i kula światła będziemy tuż za tobą - puściła oczko w stronę koleżanki, a na jej twarzy pojawił się zawadiacki uśmieszek.
- A mogłam się spodziewać czegoś innego? - rzuciła retorycznie Luna teatralnie wywracając przy tym oczami.
Długi i wąski korytarz ciągnął się jakby w nieskończoność. Po kilku minutach spacerowania przed siebie czekało na dziewczyny jedno wielkie... nic! Czy to był jakiś nieśmieszny żart budowniczych Alfei? Niestety wychodziło na to, że nikt nie znał na ich pytanie odpowiedzi. Penny czując jak klaustrofobiczne objęcia ścian zaczynają obejmować jej wymuskany mundurek, szybką decyzją oznajmiła kapitulację i natychmiastowy powrót do głównego korytarza. Idąc drogą dedukcji, przyjaciółki postanowiły powtórzyć proces sprzed otwarcia tajemniczych wrót. Penny odwróciła się, zacisnęła powieki i włożyła palce w uszy zatykając tym dojście najniższych decybeli dźwięku, a Luna musnęła palcem wyżłobiony tajemniczy symbol. Zadziało. Półka wydała z siebie skrzypnięcie i wróciła na swoje miejsce. Wszystko niczym w mechanizmie szwajcarskiego zegarka. Pani Barbatea wyściubiła nos znad stosu książek, zmierzwiła delikatnie rozczochraną fryzurę, poprawiła okulary na nosie i spojrzała na wychodzące z biblioteki dwie uczennice. Za nimi pojawiła się trójka dziewczyn - nic nie świadomych co właśnie zaszło - więc Barbatea wyczuła, że to będą jej nowe ofiary, które pomogą jej w tym niekończącym się książkowym bagienku.
Mieszając beznamiętnie łyżką w swoim ziemniaczanym puree, Natasha zerkała co chwilę na spożywające w milczeniu obiad przyjaciółki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że - primo: Penny nigdy się dziobek nie zamyka. Secundo: właśnie wróciły z tajemniczej misji, na której nie miałoby się nic wydarzyć? Nie ma czegoś takiego jak nudny dzień w takiej szkole, jak Alfea. Natasha rzuciła hasło: "Po obiedzie... pokój - natychmiast!". Nikt się nie sprzeciwił, więc po skończonym posiłku dziewczyny odniosły talerze i w ciągnącej się grobowej ciszy wróciły do pokoju.
- ...i to wszystko - Luna beznamiętnie zakończyła swoją opowieść.
- Jeśli to tyle, to nic specjalnego się tam nie wydarzyło. Nie obraźcie się, ale skąd ta grobowa cisza? - Natasha nie odpuszcza ciągnąc dziewczyny za język.
- Ta ciasnota, ten pół mrok. Ugh... Nie znoszę tego. Wiecie, że pochodzę z Solarii, takie miejsca to nie moja bajka - Penny zaczęła pocierać nieistniejącą plamę na mundurku.
- Luna? - rzuciła Natasha
- Nie wiem jakby to ująć... mimo, że korytarz kończył się ślepym zaułkiem, to dam sobie grzywkę uciąć, że poczułam tam jakąś energię....
- Kontynuuj, bo czuję, że coś cię gryzie - ciągnie Natasha.
- Nie wiem... nie wiem, co mam o tym myśleć. Musimy sobie ustalić jedno. Żadna z nas nie wchodzi do tajemniczego przejścia sama, a co najważniejsze..! To ma nie wypłynąć do ogółu. Nawet pani Dafne ma się o tym nie dowiedzieć. Popytam wśród uczniów jak dostać się do planów budynku szkoły i namierzymy, co to za korytarz i dokąd mógł prowadzić.
Luna rzuciła wzrokiem na obie dziewczyny. Szczególnie na Penny, która niczym w transie przecierała nieistniejący kurz ze swojej spódniczki, jakby dostała napadu w zespole lęku pourazowego (PTSD).
- Penny, zrozumiałaś? - zapytała Luna
- Ha! Ha! Ha! Dobre! - niczym otrząśnięta z amoku, Penny zaczęła się chichrać pod nosem.
- Luna chyba mamy tutaj czerwony alarm, ktoś tutaj zaraz trafi do skrzydła szpitalnego - rzuciła Natasha przekrzykując śmiech Penny.
- "Dam sobie grzywkę uciąć!", Ha! Ha! Ha! Uwielbiam takie stylowe gry słowne! - chichotała Penny.
- Penny... - westchnęły jednocześnie Luna z Natashą.
>>>NASTĘPNY ROZDZIAŁ (W KRÓTCE)<<<